Courtesy by Rafał Milach

Cenię sobie postawę czujnego twórcy, który potrafi obserwować i krytycznie przyglądać się swoim własnym praktykom. Rozmowa z artystą wizualnym Rafałem Milachem.

Rafał Milach, artysta wizualny, opowiada o swojej drodze do fotografii, sposobie pracy z tym medium. Zdradza również, jakie znaczenie ma dla niego bycie wykładowcą i co sądzi o konkursach.

Photo by Marek Szczepański
Photo by Marek Szczepański

Patrycja Głusiec: Jesteś na takim etapie swojej drogi zawodowej, że każda osoba w Polsce zainteresowana fotografią zna Twoje nazwisko, kojarzy prace. Twoja twórczość jest rozpoznawana również za granicą, jesteś przecież członkiem legendarnej Agencji Magnum Photos. Czy mógłbyś pokrótce opowiedzieć, jaka była Twoja droga do fotografii, która ostatecznie stała się dla Ciebie główną formą wyrazu artystycznego?

Rafał Milach: Wszystko zaczęło się dosyć przypadkowo i mało romantycznie. Podczas studiów na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach musiałem zaliczyć obowiązkowe zajęcia z fotografii, a nigdy wcześniej nie miałem nawet aparatu w rękach. Na studia zdawałem z myślą, że zostanę plakacistą.

To, czym się zajmujemy, w dużym stopniu wynika z tego, jakie osoby spotykamy na swojej drodze. Dla mnie taką ważną postacią w inicjacyjnej fazie mojej przygody ze sztukami wizualnymi był Piotr Szymon – wykładowca fotografii katowickiej ASP. W pracach, które przynosiłem na zajęcia, dostrzegł potencjał. Było dla mnie zaskakujące, ponieważ jak wracam pamięcią do tych fotografii, nie jestem przekonany, czy były one rzeczywiście wyjątkowe. Zdecydowanie też nie zapowiadały moich późniejszych projektów. Zachęta mojego pierwszego mentora była jednak na tyle mocna, że fotografia bardzo szybko wyparła inne dyscypliny. Zacząłem bardzo intensywnie obserwować swoje otoczenie przez pryzmat społecznej, a w późniejszym okresie również politycznej transformacji.

PG: W swojej twórczości koncentrujesz się na zagadnieniu transformacji w krajach powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego oraz na Europie Środkowo-Wschodniej. Posługujesz się językiem dokumentu, jednak odchodzisz od jego tradycyjnej formy. Czy uważasz, że temat cyklu fotograficznego narzuca formę? Czy może najpierw jest forma, a dopiero później temat? Co doradziłbyś młodym fotografom: skupienie na formie czy na temacie?

RM: W moim przypadku temat jest zawsze pierwszoplanowy i to on narzuca rozwiązania formalne z jakich korzystam w poszczególnych projektach. Dlatego język wizualny rozumiany jako autorska sygnatura jest w moim przypadku bardzo płynnym pojęciem i staram się taką postawę pielęgnować. Pozwala mi to swobodnie poruszać się pomiędzy konwencjami i za każdym razem jest to bardzo odświeżające. Dlatego jak tylko mogę zachęcam młodych twórców do formalnego i konceptualnego eksperymentowania, które pozwala poznać jak najszerszą skalę ekspresji, po to by później móc wybrać odpowiednie narzędzia do opowiadania o wybranym problemie.

W moim przypadku konwencje, z których korzystam, rozpadają się w trybie ciągłym. Jak tylko udaje mi się ustanowić pewien zakres gestów wizualnych, natychmiast ulega on degradacji z każdym nowym działaniem. Jest to bardzo ekscytujący proces, polegający na ciągłym poszukiwaniu oraz kwestionowaniu metod i środków wyrazu, z których korzystam. To, co się sprawdza w jednym projekcie, niekoniecznie musi się sprawdzać w innym. Dlatego cenię sobie postawę czujnego twórcy, który potrafi obserwować i krytycznie przyglądać się swoim własnym praktykom.

Rafał Milach, Poland, Warsaw 08.08.2020 Solidarity protest with LGBTQ+ communities after LGBTQ+ activist Margot was arrested on August 7th.
Rafał Milach, Poland, Warsaw 08.08.2020 Solidarity protest with LGBTQ+ communities after LGBTQ+ activist Margot was arrested on August 7th.

PG: Pracujesz projektami, które często są zamkniętymi działami Twojej twórczości. Dlaczego praca projektami tak bardzo zakorzeniła się w Twojej praktyce? Czy uważasz, że praca od projektu do projektu charakteryzuje obecną scenę fotograficzną? 

RM: Jest to model pracy jaki stosowałem przez wiele lat, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy twórcy i twórczynie w ten sposób funkcjonują. Wolą pracować w trybie ciągłym i niekoniecznie układają swoje prace w zamknięte komórki typu wystawa czy książka. W ostatnich latach forma otwarta stała mi się jednak o wiele bliższą praktyką. Na przykład „Archiwum Protestów Publicznych” nigdy nie miało być skonceptualizowanym projektem artystycznym. Ma formę bardzo otwartą, która od czasu do czasu materializuje się pod postacią wystawy, gazety strajkowej czy akcji plakatowej. Koncept archiwum jest mi bliski, ponieważ jego status nie jest do końca ustalony i przypomina morfujący organizm, który reaguje na przestrzeń i czas, w jakim się dzieje.

I chociaż obecnie wpisuję się w taki paradygmat to jeszcze całkiem niedawno myślałem w inny sposób. Pracowałem na zamkniętych modułach, np. przygotowywałem projekt, którego rezultatem była wystawa lub książka. Wówczas projekt uznawałem za zamknięty i mogłem zacząć pracę nad następnym. Ta strategia zmieniła się przy pracy nad projektem „Odmowa”, który opowiada o systemowych mechanizmach państwowej propagandy m. in. w reżimach autorytarnych lub hybrydowych demokracjach. Pozwoliło mi to przede wszystkim na rozciągnięcie działania w czasie i reagowania na nieustannie zmieniający się kontekst polityczny miejsc, w których projekt jest obecnie realizowany. „Archiwum Protestów Publicznych”, które również jest formą otwartą konceptualnie i formalnie, lokuje się po przeciwnej stronie skali. Gromadzi gesty obywatelskiego nieposłuszeństwa i sprzeciwu wobec łamania praw człowieka, korzystając z formatu fotografii prasowej. Obydwa działania powstają równolegle, więc mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że model pracy od projektu do projektu w moim przypadku się zdezaktualizował.

PG: Poza fotografowaniem zajmujesz się również nauczaniem w Szkole Filmowej w Katowicach oraz Instytucie Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w czeskiej Opawie. Ponadto jesteś jednym z mentorów programu Sputnik Photos. Jakie znaczenie ma dla Ciebie działalność edukacyjna?

RM: Bardzo duże, ze względu na to, jak dużo czasu poświęcam na edukację. Lubię uczyć, a jeszcze bardziej spotykać się ze studentami. To wzajemna inspiracja i wymiana. Bardzo dużo czerpię ze spotkań z młodymi artystami i artystkami.  W wielu przypadkach czuję, że prace studenckie pod względem artystycznym niewiele odstają od moich własnych realizacji. Różnica między nami polega głównie na tym, że mam po prostu większe doświadczenie, którym chętnie się dzielę. Mam nadzieję że w tej kwestii mogę być dla studentek i studentów użyteczny.

Zawsze odczuwam satysfakcję, kiedy widzę, że moi byli lub obecni studenci i studentki zaczynają funkcjonować na rynku, odnoszą sukcesy. Ta świadomość jest dla mnie dużą gratyfikacją i motywacją do dalszej pracy. Mam na myśli studentów, którzy podchodzą do swojej pracy poważnie.

Rolę wykładowcy rozumiem jako postawę motywatora, który zagrzewa do pracy. I bynajmniej nie chodzi mi o bezkrytyczną akceptację studenckich prac. Każdy postawa jest indywidualna i wymaga osobnego traktowania.

Rafał Milach, Germany. Berlin 10.2019 remains of the wall at Bernauer Strasse , Berlin wall memorial
Rafał Milach, Germany. Berlin 10.2019 remains of the wall at Bernauer Strasse , Berlin wall memorial

PG: Jesteś laureatem wielu konkursów, wśród nich m.in. konkursu World Press Photo oraz finalistą Deutsche Börse Photography Foundation Prize. Jakie znaczenie miały oraz mają dla Ciebie konkursy? Czy udział w konkursach miał wpływ na rozwój Twojej twórczości?

RM: Ostatnio przeważnie nie biorę udziału w konkursach, kiedyś rzeczywiście robiłem to częściej. Uważam, że dobrze, gdy dochodzi do „wymiany krwi”. Nie twierdzę, że moje prace mogłyby jakieś konkursy wygrywać, ale profilaktycznie postanowiłem usunąć się ze sceny konkursowej z bardzo nielicznymi wyjątkami.

Konkursy traktowałem zawsze jako skutek uboczny mojej pracy, chociaż mogą być też bardzo przydatne. Niektóre z nich są bardzo nośną platformą do nagłaśniania problemów, które podejmujemy w projektach. Innym pozytywnym wymiarem konkursów jest wsparcie finansowe, którego twórczyniom i twórcom niemal zawsze brakuje. Natomiast mogą być też powodem rozczarowań i frustracji, ponieważ zwycięzców jest niewielu, a wybory są wynikiem arbitralnych decyzji jury. Może to zabrzmi dziwnie, ale wysyłając prace na konkurs, najlepiej jest nie mieć zbyt wysokich oczekiwań, a potencjalną wygraną traktować jako coś nadprogramowego. Nie należy się przejmować, jeśli prace nie zostaną wybrane, dostrzeżone. Trzeba pamiętać, że wybory jury są subiektywne, są przecież konfrontacją osobowości.

PG: Tym razem znalazłeś się w składzie jury konkursu Allegro Prize dla artystów wizualnych. Jak uważasz, dlaczego warto wziąć udział w tym właśnie konkursie?

RM: Poza wspomnianymi już korzyściami materialnymi, które może dać zwycięstwo w tym konkursie, podoba mi się jego multidyscyplinarny profil. Podoba mi się to, że członkiniami i członkami jury są osoby z różnych środowisk artystycznych. Jest to też dobra platforma do promocji twórczości szczególnie dla młodych artystów i artystek.  

PG: Czy wśród nadesłanych prac będziesz wypatrywał tych nawiązujących dialog z fotografią? Na co będziesz zwracał szczególną uwagę? Czego będziesz w nich poszukiwać?

RM: Trudno mi to określić.

Przede wszystkim będę szukał ważnych historii, które komentują naszą zagmatwaną współczesność. To, w jakiej dyscyplinie problem się zmaterializuje, będzie dla mnie drugorzędne.

Jeżeli będzie to dobry cykl fotograficzny, będę oczywiście dążył do tego, aby zaistniał on w konkursie Allegro Prize, chociaż nie mam zamiaru faworyzować fotografii tylko ze względu na to, że sam się nią zajmuję.

Korekta: Dorota Rzeszewska